piątek, 31 sierpnia 2012

Nowe blogi!

Moim drodzy,
serdecznie zapraszam was do mojego nowego bloga z opowiadaniem:  http://stories-of-thepast.blogspot.com/

Jest już zapowiedź i stronę z bohaterami. W najbliższym czasie dodam nowy rozdział tu i tu.
                                                                                     MordSith :D

A to nowy blog Vamp-miss :http://dark-hunks.blogspot.com/

sobota, 25 sierpnia 2012

Rozdział IX


Klaus:
-Rozpieprzyłaś mi drzwi!!
- To ze mną miałeś być – wrzasnęła. Puściłem Caroline i podszedłem bliżej wampirzycy.
- Co ty pierdzielisz? – Odezwał się Damon.
Teraz zwróciła się do niego.
-To ze mną miał być, to mnie obiecał kochać, nie ją! – Wskazała palcem na mnie – To ze mną chciał mieć dzieci. Obiecał.- Dodała szeptem.
Cholera jasna! Nic jej nie obiecywałem, nawet z nią nie byłem, to, co nas łączyło to przyjaźń. Znałem ją pół wieku! No dobra może trochę dłużej, ale mniejsza z tym.
-Co to ma znaczyć – po tonie głosu Caroline zorientowałem się, że zdenerwowała się nie na żarty.
- Spokojnie, kochanie, zaraz to wyjaśnimy. Sally! Ja nawet z tobą nie byłem, nigdy nie dałem ci żadnego sygnału, więc proszę, opuść mój dom.
-Zaraz ci dam dom.
Pobiegła w wampirzym tempie do strzaskanych drzwi wejściowych, złapała kawałek drewna, wróciła i wbiła mi go w brzuch.
-Może to nauczy cię nie kłamać.
- Alee… - zaschło mi w ustach. Poczułem straszny głód. To było jakby z mojego ciała zniknęła wszelka krew i woda. Caroline podbiegła do mnie, ale ja już upadłem.  Ukochana wyrwała kołek z mego brzucha i od razu poczułem się lepiej.
- Co to, na wszystkie duchy było? – Powiedziałem pomiędzy kaszlnięciami. – Gdzie jest Sally?
- Nie odzywaj się teraz, zaraz przyniosę ci trochę krwi. – Pokiwałem głową.
Sally stała przy kopi obrazu „Starca” Leonarda da Vinci, ciężko dysząc.

Caroline:

Klaus został zraniony. Sama rana to nic, lecz kołek prawie go zabił. Jak najszybciej musiałam dostarczyć mu, choć kilka kropli krwi. Idąc do spiżarni po zapasy, zadawałam sobie pytanie: Jakim cudem zwykły kawałek drewna mógł powalić Pierwotnego?
Chwyciłam torebkę z czerwoną substancją i pognałam na górę. Do Klausa.
Siedział oparty o ścianę, a koło niego kucali Elijah i Rebekha. Sally po drugiej stronie pomieszczenia starała się zapanować nad swoim gniewem.
Rzuciłam Elijahowi torebkę. Gdzieś z tyłu głowy usłyszałam słaby głos. Głos Stefana.
(S)– Co się dzieje?
(C)- Klaus został ranny. Psychopatka Sally chciała go zakołkować i omal jej się to udało.
(S)- Zwykłym kawałkiem drewna?
(C)- Coś tu jest nie tak. Gdzie jesteś?
(S)- Przy wejściu.
(C)- Na co ty czekasz? Przychodź tu! – Coś sobie uświadomiłam – Chwila, moment. Czemu cie nie było na kolacji?
(S)- Nie byłem zaproszony – coś mi nie pasowało.
(C)- Ach – nie miałam do niego siły. Był moim przyjacielem od samego początku mojego wampirzego życia. Pomógł mi kontrolować się, dalej egzystować. – Dobra, przyłaź tu!
Zwróciłam się do Sally.
- Masz duże kłopoty kochana – nie mogłam powstrzymać się od nutki złośliwości w głosie.
- Jeszcze zobaczymy. On jeszcze z wami nie skończył. – Prychnęła.
- Jaki on?
Ale dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć, bo do Sali wparował Stefan. Rozejrzał się po osobach zebranych w pomieszczeniu. Jego wzrok spoczął na dłoni Eleny. Ujrzał pierścionek. Wpadł w szał. Z ogromną szybkością chwycił kawałek drewna, który wyrwałam Klausa i rzucił się na Damona.
Twarz młodszego Salvatore wyrażała ból i wściekłość. Strata Eleny musiała być dla niego niczym ostateczny cios, kołkiem w serce. Jeszcze nadzieję, ale jak to kiedyś powiedział Damo: „Nadzieja to suka”
Elena krzyknęła na Stefana, a Damon robił sprawne uniki niczym Mamed Kalidov. Młodszy z braci obrócił się i dźgnął brata pomiędzy żebra. To cud, że nie trafił w serce. Niebieskooki upadł z głuchym dudnię ciem na podłogę. Elena uklękła nad nim i wyciągnęła kołek. Położyła sobie jego głowę na kolanach i głaskała po czarnej czuprynie. Wszyscy przyglądali się tej scenie oniemieli, a dziewczyna patrzyła na Stefana z wyrzutem i bólem.
- Jak mogłeś!? – Krzyknęła.
- Ja… to… - próbował się usprawiedliwić.
- To twój brat! To, że jego wybrałam nie znaczy, że możesz robić tak okropne rzeczy. Czy już całkiem straciłeś swoje człowieczeństwo? Myślałam, iż w końcu zmądrzałeś. 
- Ja… - nie dała mu dokończyć.
- Wyjdź, Stefan – dodała spokojniejszym, załamującym się głosem – Rób, co chcesz.
Chłopak włożył ręce do kieszeni czarnych jeansów.
- Czyli sprawa jest zakończona? – Było to bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Zawsze będę cię kochać i będziesz zajmował w moim sercu szczególne miejsce. Ale to Damon wygrał wojnę, ty jedynie poszczególne bitwy.
Wyglądał w tym czasie jak kupka nieszczęścia. Zrezygnowany schylił głowę na pożegnanie i wyszedł.
Podeszłam do Klausa i mocno go przytuliłam. Dwójka jego rodzeństwa chwyciła Sally i przygwoździła ją do ściany zważając, że straciła czujność i stała się łatwym celem.
- Zanieście ją do podziemi. – Powiedziała hybryda.
Spojrzałam na Elenę i Damona. Dziewczyna karmiła go swoją krwią, dzięki czemu powinien szybciej dojść do siebie. No to się nazywa oddanie, tyle, że jak dotąd to był Stefan, a nie Damon.
Moja mama została wyciągnięta z tego zamieszania przez Josepha, za co byłam mu bardzo wdzięczna.


***


Klaus:
Sally zwisała z sufitu przywiązana nadgarstkami do haka. Próbowałem dowiedzieć się, kim jest tajemniczy „on” i czemu się tak zachowywała, lecz jak na razie, moje wysiłki szły na marne.
Pojękiwała cicho z bólu. W tym jej grymasie twarzy widziałem coś znajomego. Zaczęła pleść głupoty o stracie męża, zabójstwach, swoim beznadziejnym życiu.
Nagle mnie oświeciło. Czyż by to była ona? W tamtej chwili cieszyłem się, że Caroline poszła coś przekąsić.
Jeśli się nie myliłem, to Sally była nie tylko moją znajomą, ale ukochaną z przeszłości.
 Opowiadałem Caroline o latach 50, tyle, że bez konkretnych szczegółów. Wiedziała o mojej nieoddanej miłości.
Przemyślawszy wszystko po kolei, doszedłem do wniosku, że Sally jest Lori i na odwrót. Nie chciałem przeżywać tego jeszcze raz. Po tych wszystkich moich porażkach odpuściłem i postanowiłem, że od tamtej pory będę robił to, co wychodziło mi najlepiej, a mianowicie: wzbudzał strach.
- Lori – wyszeptałem przerażony.
Wampirzyca usłyszała mnie i podniosła wzrok na moją postać.
- Poznałeś mnie. – Nic nie odpowiedziałem, więc ciągnęła dalej. – Nie dziwi mnie to. Zawsze odznaczałeś się swą inteligencją. - Spojrzała na miejsce rany na moim brzuchy. – Wyleczyłeś się już.
Zmieniła temat, postanowiłem się dostosować.
- Tak, ciekaw jestem, jak to się stało, że zwykły kawałek drewna mógł mnie powalić. Jestem Pierwotnym.
- Oczywiście – wydawała się całkiem zdrowa, choć po wyjściu Damona i Eleny, Elijah i Rebekha zawlekli ją do lochów. Od tej pory torturowałem ją, próbując wyciągnąć z niej jakieś informacje. Caroline już nie dawała rady i wyszła pod pretekstem doskwierającego jej głodu. Nie miałem jej tego za złe. – Masz w swoim domu zadziwiającą kolekcję Białego Dębu. A to drzwi, stół, łóżko. Pełno go tutaj.
- Chyba sobie żartujesz. – Bardziej, jako stwierdzenie.
 - A jednak.
Nastała cisz. Musiałem przyswoić sobie otrzymane wiadomości. Sally uśmiechała się złośliwie.
 Zmieniła się. Kiedyś, jako Lori, była przemiłą, wrażliwą, zamkniętą w sobie osobą. Gdy spotkałem ją pierwszy raz, siedziała na schodach swego domu i rozpaczała nad stratą męża. Podszedłem do niej i przytuliłem. Ona nie przestraszyła się nieznajomego, tylko przyjęła pomoc. 
- To może zabrzmieć podle, ale muszę zapytać. Czemu ty jeszcze żyjesz?
- Jakieś trzy tygodnie to twoim wyjeździe, przyszedł do mnie pewien mężczyzna. Nie przedstawił się. Powiedział, że to zbędne i dowiem się w odpowiedniej chwili. Spytał, czy chce się zemścić za śmierć, która wyrządziła tyle szkody w moim życiu. Szczerze mówiąc długo nie podejmowałam decyzji.
I tak zabrał mnie z Chicago, gdy wyjeżdżał. Nie wiedziałam, co chce ze mną zrobić, lecz miałam do niego pełne zaufanie z jakiegoś powodu. 
Pewnej nocy w motelu, w którym się zatrzymaliśmy, usłyszałam krzyki. Wstałam z łóżka i pobiegłam w koszuli nocnej na korytarz. Gideon przygniatał jakąś kobietę swoim ciałem. Głowę pochylał nad jej szyją. Uciekłam przerażona do swojego pokoju. Niestety zauważył to i pognał za mną. Przygwoździł mnie do szafy i czule starł czubkiem dłoni łzy spływające z mojego policzka. Zaskoczył mnie ten akt miłosierdzia po tym, co zobaczyłam.
Spytał czy dalej chce zemsty. Odparłam, że nie jestem już taka pewna. Zaśmiał się cicho i pogłaskał po włosach. Wtedy dowiedziałam się, że będę taka jak on, tylko musimy zrobić małe zmiany. Chodziło mu o mój wygląd.
Był jak współczesny chirurg plastyczny. Nawet nie bolało. Po paru miesiącach leczenia uznał, że jestem już gotowa. Moja twarz wyglądała całkiem inaczej, nie poznawałam samej siebie, gdy patrzyłam w lustro.
Pewnego dnia w pewnym z moteli, w których się zatrzymaliśmy, Gideon położył mnie na łóżku. Myślałam, że będzie zwyczajny sex, on jednak pochylił się nad moją szyją, tak jak zrobił to z tamtą kobietą i wbił się z w nią zębami. Pił moją krew bez opamiętania. Gdy zostały we mnie blade iskierki życia oderwał się, ugryzł swój nadgarstek i zakazał z niego pić. Poczym wyjął za paska nóż i dźgnął mnie nim prosto w serce. – Spojrzała na mnie po długim wpatrywaniu się w podłogę. – Wiesz dobrze, co się dzieje podczas i po przemianie. Gideon zaopiekował się mną.  Z czasem staliśmy się dla siebie bliżsi. Zakochaliśmy się w sobie. – Po dłuższej ciszy powiedziała głosem ociekającym jadem – Już wiesz wszystko, czego chciałeś. Wypuść mnie.
Zastanawiałem się przez chwilę, co zrobić. Sally udało się mnie wyprowadzić z równowagi.
- Dlaczego tak wykrzykiwałaś „To ze mną miałeś być” i tak dalej?
-Gideon powiedział żebym była przekonująca w swojej roli.
- Aha. To skąd wiedziałaś, że w moim domu jest Biały Dąb?
- Gideon mi powiedział.
- Mam jeszcze jedno pytanie.
- A mianowicie?
- Kim jest ten twój cholerny Gideon i czego tutaj szuka?
Pokręciła głową.
- I tak nie uwierzysz?
- Wypróbuj mnie. – Machnąłem ręką, a ona westchnęła.
- Gideon jest pierwszym wampirem. Wbrew powszechnemu mniemaniu to on jest pierwszym w Rodzinie Pierwotnych. Mikael od niego dowiedział się o klątwie, więc to jego tak naprawdę możesz winić za to…, czym jesteś. Chce się na tobie zemścić. Sama nie wiem, czemu, ale od paru lat na ciebie poluje. Współpracował z twoim „ojcem”, a ty go zabiłeś, więc może, dlatego.
- Jak to pierwszym wampirem? – Usiadłem z wrażenia. Nie sądziłem, że Sally zdoła mnie zaskoczyć, czym kol wiek, a tu taki news.
- Jest bratem Mikaela, czyli twoim wujem. Zmienił tylko imię.
 - Ale przecież Gabriel, mógł chodzić w słońcu.- Dopiero później uświadomiłem sobie jak głupia była moja wypowiedź.
- Wiedźma zrobiła dla niego pierścień.
- Ale przecież… - nie mogłem w to uwierzyć.- Gdzie on jest?
- Tego ci akurat nie mogę powiedzieć. Wiesz… sekret. A teraz jak sobie wszystko wyjaśniliśmy- spojrzała na sznury pętające jej nadgarstki- mógłbyś mnie rozwiązać? To cholerstwo cholernie piecze.
Zignorowałem ją i wyszedłem z pomieszczenia by wspiąć się po schodach na górę i tam pocieszyć się w ramionach Caroline.
Niestety, Elijah oznajmił mi, że moja ukochana wybiegła w wielkim pośpiechu z posiadłości. Sally, Lori czy jak jej teraz było na imię, przesłuchiwałem ponad dwie godziny a Caroline uciekła jakąś godzinę temu. Oznaczało to , że usłyszała początek naszej rozmowy.
Mogła być tylko w jednym miejscu.



Strasznie was przepraszam za tak długą nieobecność i obiecuję, że to się już nie powtórzy. Dla pocieszenia mam długi rozdział i nieco zmieniony szablon. Później dodam jeszcze małe zmiany. 
MordSith

ps. dzięki Vamp-miss za pospiesznie mnie :D*