piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział VIII


Caroline:
Klaus zaciągnął mnie do kilku różnych sklepów. Kupił sobie dwie nowe koszule i czarne bardzo eleganckie spodnie. Uparł się, że muszę mieć jeszcze jedną sukienkę. Do kolan, lekko rozszerzaną, kolor: takie jakby fiołki z koronką. Do przyjęcia zostały jeszcze 3 godziny, więc postanowiliśmy przysiąść w jednej z kawiarni, którą mijaliśmy wracając do Mystic Falls. Zamówiłam podwójne latte z śmietanką.
Usiedliśmy na zewnątrz, wchłaniając promienie słoneczne. Klaus wpatrywał się we mnie intensywnie. Czuł, że coś mnie męczy. Chciałam już od dłuższego czasu o tym z nim porozmawiać. Myślałam, że on tego chce, ale wciąż nie byłam pewna.
-Chciałabym z tobą porozmawiać.
- Wiem.- Rozsiadł się wygodnie.
- Skąd? – Byłam szczerze zdziwiona.
- Podsłuchiwali ciebie i Elenę w barze. Damon, gdy usłyszał jak Elena opowiada o nim, jako ojcu… poruszyło go to. Dlatego się … mnie upił. Zgaduję, że i ty chcesz wiedzieć czy i ja chcę być ojcem, prawda?
Byłam zszokowana. Jak oni mogli nas podsłuchiwać! Z tego, co Klaus mówił, słyszeli tylko początek rozmowy. Czyli nie wiedzieli, że ja chce mieć bobasa.
- Tak to prawda. Ale nie powinieneś tego robić.
- Podsłuchiwać? Damon mi wszystko powiedział. Ja byłem temu przeciwny.
- Acha. – Coś mu nie wierzyłam – A więc jak?
- Czy chcę zostać tatą? – Zastanawiał się przez chwilę – A ty chcesz zostać matką?
- Odpowiedziałeś pytaniem. – Spojrzałam na niego ostro.
- Myślę, że 1000 lat doświadczenia przygotowało mnie do tego. Więc tak.
Rzuciłam mu się w ramiona.
- Chyba się cieszysz – śmiał się i tulił mnie do siebie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. – Odetchnęłam. Wróciłam na swoje miejsce i upiłam gorącego napoju z kubka. – Więc, kiedy mamy pierwszy dzień wiosny?
- Był on wczoraj – zobaczył moje przerażenie w oczach – Nie, nie bój się. O dziecko możemy się starać o tydzień.
- Damon wie?
- Tak. Pytał się mnie i Josepha.
Pokręciłam głową.
- Dobra, nie opowiadaj.
Dopiłam napój.
-Skończyłam. – Oznajmiłam wstając od stolika.
- Więc, wracamy do mojego… naszego domu – ukłonił się lekko i wziął mnie pod rękę.
- Pozwoli pani?
- Oczywiście.

***

Do rozpoczęcia kolacji zostało jakieś 20 minut, a ja byłam w proszku. Do pokoju wparował Klaus ubrany już w swoje nowe spodnie i koszule. Popatrzył na mnie z uśmiechem, widząc, że stoję w samej bieliźnie.


Klaus:
Goście zaczęli się schodzić. Caroline stała koło mnie. Wcześniej pomogłem jej w wybraniu stroju. Kompletnie nie wiedziała, co ma na siebie włożyć. W końcu zdecydowała się na sukienkę, którą dla niej kupiłem dzisiejszego poranka.
Brakowało tylko Elijaha. Zebraliśmy się w wielkim holu. Damon jak zwykle, nie omieszkał częściowo osuszyć moich zapasów Burbona.
- Twój brachom, coś się spóźnia – coraz bardziej traciłem kontrolę. Zadawałem sobie pytanie:, „Po co Caroline go zaprosiła?” Ale było za późno.
- Dołączy do nas później. – Wskazałem na jadalnie - Proszę, może pójdziemy coś zjeść?
Wziąłem pod rękę Caroline. Chciałem jej matkę by zapunktować, ale Elizabeth nie wiedzieć, czemu przyszła z… Josephem. Sam byłem szczerze zaskoczony. Jej córka także, cały czas zerkała na nich z zaciekawieniem.
Usiedliśmy przy wielkim dębowym stole. Kochałem dęby, a najstarszy z ich rodzaju mógł mnie, jako jedyny zabić. Rebekha nie znalazła go jeszcze, więc poprosiłem Elijaha by jej pomógł. Na razie dokopali się do jakiś starych podań.
- Czy to dąb?- Spytał Joseph.
- Tak, z lasu naprzeciwko. Zasłaniało mi widok, więc wyciąłem je i posłużyłem, jako materiałem pracy…
- Homary! – Wykrzyknął Damon przerywając mi.
Przed nami pojawiły się posiłkiem. Rebekha. Spojrzałem na siostrę karcąco, na co ona uśmiechnęła się triumfalnie.
- A gdzie pieczeń jagnięca? – Caroline nie była oburzona, raczej lekko podenerwowana.
- Uznałam, że to będzie lepsze. Nie potrzebne nam jakieś wiejskie jedzenie.
- Myślałam, że to uzgodniłyśmy.
Czułem to, zaraz się rozpęta piekło. Damon opanował sytuację mówiąc, że na pewno jagnięcina też by pasowała, a może i by była lepsza i czy nie może dostać więcej koniaku. Polałem mu i uśmiechnąłem się porozumiewawczo.
Kilka chwil później dołączył do nas Elijah przepraszając za spóźnienie, wymieniając przy tym ledwo zauważalne spojrzenie z Eleną.


Caroline:
Przy stole panowała miła atmosfera, Rebekha przestała mi docinać, co w pełni wystarczyło. Gawędziliśmy, śmialiśmy się itp. Co jakiś czas spoglądałam na moją mamę i Josepha. Kto by pomyślał?! No, ale nim się dowiedziała, że Damon jest wampirem tez się z nim przyjaźniła. W tym przypadku to chyba coś więcej niż wspólne rozmowy. Ci Salvatorowie to źli ludzie – pomyślałam.  Wmaszerowały desery. Wyglądały wspaniale. Spojrzałam na Elenę i Damona, i ujrzałam ich miłość, choć czułam, że moja przyjaciółka coś ukrywa (byłam tego pewna jak niczego innego) Ta dwójka darzyła się szczerym uczuciem.
Po czym mój wzrok skrzyżował się ze wzrokiem Klausa. Jego oczy miały ten sam błysk namiętności, co Damona. Chyba jednak coś z tego będzie – uśmiechnęłam się mimowolnie.  
Nicolaus powoli wstał, odkrząknął i stuknął w kieliszek wina. Wszyscy zamilkli i zwrócili się do niego. Stał niechlujnie, co nadawało mu uroku.
- Dziękuję wam moi drodzy, że dzisiaj tu przybyliście. Co do tego, co mam powiedzieć mam poważne plany. Po części to dzięki wam jeszcze żyję, więc jestem wdzięczny. Myślę, że nasza matka jest psychopatką, ale nas kocha. – Zwrócił się do mojej mamy – Matka Caroline, też jest na swój sposób chora – zaśmiał się – np. zadając się z Josephem, ale to ona ma klucz do serca swojej córki. – Podszedł do mnie i ukląkł na jedno kolano, wyciągając coś z kieszeni. – Caroline Forbes, czy zechciałabyś się ze mną związać?- Wezbrały mi łzy i popłynęły strumieniami.
- Oczywiście – zaśmiałam się przez morze słonego płynu.
Klaus wsunął mi na palec pierścionek zaręczynowy. Był śliczny, staromodny z błękitnym jak ocean kamyczkiem. Chwycił mnie w ramiona i wyszeptał:
- Zawsze i na zawsze.
- Stary! Mieliśmy to zrobić razem – oburzył się Damon.
- Co?! – Wykrzyknęła, Elena.
Zmieszał się. Podszedł do niej jak wcześniej Klaus do mnie i spojrzał je głęboko w oczy.
- Wyjdziesz za mnie?
- Tak!! – Dziewczyna rzuciła mu ręce na szyje i głośno się śmiała. – Tak!
- Świetnie – pocałował ją namiętnie i przytulił.
Moja matka głos no płakała, Joseph ją obejmował, a Rebekha, z (co zdziwiło mnie bardzo) wesołym uśmiechu klaskała wraz z opanowanym, lecz zadowolonym Elijahem.
Nagle usłyszałem trzask drewna i wywarzając drzwi weszła Sally.





I co wy na to? Trochę się wyjaśniło. W następnych rozdziałach pojawi się nowa postać i możecie się spodziewać jakiegoś fajnego faceta ;) Aaa! I rozwinę wątek Elena + Elijah. Sama jeszcze nie wiem co z tego wyniknie, ale wena zdziała wszystko.
Jak się podoba? Szczególne podziękowania dla : Klaus.♥, Daga25, Esther i blueberrystyle za komentowanie.
I jedno szczególne podziękowanie dla mojej kochanej Vamp-miss ! Za pomoc i przerwy spędzone na rozmyślaniu nad kolejnymi scenkami zarówno do mojego jak i jej opowiadania.
Zapraszam do komentowania
MordSith