środa, 13 marca 2013

Rozdział XII



Klaus:

Zająłem miejsce przy barze i zamówiłem whiskey.
-Burbon – usłyszałem znajomy głos.
Odwróciłem się i ujrzałem Damona. Kelnerka podała mu szklaneczkę z trunkiem, a po chwili postawiła obok butelkę jak już miała w zwyczaju. Wampir przechylił szklankę i wypił wszystko naraz.
- Wreszcie jesteś – przywitałem się.
- Po co mnie wezwałeś?- Spytał z wyrzutem – Właśnie omijają mnie bardzo upojne chwile.
Wypiłem swoje whiskey, a Damon nadal użalał się nad sobą.
- Słuchaj – przerwałem mu – Stefan ma was dość.
- To niech się wyprowadzi.  – Kolejna szklanka Burbona.
- Mam mu wysłać jakąś babkę od nieruchomości.
Dałem znać kelnerce żeby mi dolała.
- Nie będzie… - nagle Damon urwał w pół słowa.
Wampir zgiął się w pół, a chwile później złapał się za gardło.
- Elena… - tyle tylko dał radę wykrztusić. 
Rzuciłem studolarówkę na ladę, złapałem człapiącego się do wyjścia Damona i zaprowadziłem szybko do auta.


***


Damon:

Rzuciłem się do drzwi. Klaus za mną. Im bliżej Eleny byłem, tym ból stawał się silniejszy. Wzrok mi się zamazywał, ledwo widziałem.
Zabiję tego sukinsyna, który krzywdzi Elenę.  – Pomyślałem.
Wpadłem do środka wywarzając drzwi z zawiasów. Gdzieś wewnątrz domu usłyszałem słaby oddech i syk. Poczułem dłoń Klausa na swoim ramieniu. Przyłożył palec do ust nakazując ciszę.  Pokiwałem z wolna głową. Zrobił krok do przodu opuszczając mnie. Powoli skierował się do salonu. Dał znać, że mogę ruszać.
Ignorując ból z wampirzą szybkością pobiegłem do dużego pokoju.
Tam zastałem scenę, której zawsze się obawiałem. Rozpruwacz i moja, Elena. Dziewczyna leżąca na podłodze przyprawiła mnie o szybsze bicie serca. Klaus przypierający Stefana do kominka. Bez namysłu pognałem do Eleny gryząc swój nadgarstek. Jej serce stawało, oddech słabł. Powoli otworzyła powieki i cicho jęknęła. Gdzieś z tyłu usłyszałem szczęk łamanych kości i krzyk Stefana.
- Damon – cichy szept.
- Kochanie – pogłaskałem ją po włosach.
Jej tętnica była cała poszarpana. Stan nie do ustabilizowania. Z pełnych ust wypłynęła strużka krwi. Przyłożyłem do niech swój nadgarstek, ale Elena stanowczo pokręciła głową.
- Skarbie, musisz się napić. Umrzesz. Rozumiesz? – Spojrzałem w te brązowe oczy – A ja nie mam zamiaru znów przeżywać straty. Jeśli zginiesz to pójdę za tobą. Sam wbiję sobie kołek w serce.
Patrząc mi w oczy otworzyła usta. Nie miała siły ich zamknąć, więc pozwoliłem by krew spłynęła po jej gardle.
- Dalej, dalej – poganiałem. Kolejna seria krzyków Stefana.
Przy ostatnim oddechu, ostatni raz przełknęła. Wziąłem ją w ramiona i zacząłem kołysać.
Przed oczami przepłynęła mi fala wspomnień, łez i śmiech mojego kochanego braciszka.  Z sykiem odwróciłem się w jego stronę.
Leżał pod Klausem przez niego okładany.
Spojrzałem jeszcze raz na Elenę, ucałowałem i ułożyłem pod ścianą.  Z wyrazem wściekłości na twarzy odrzuciłem Pierwotnego od Stefana i dorwałem się do gardła mojego brata.  Cały czas śmiał się w niebo głosy.
- Nigdy nie piłem tak pysznej krwi.
Moja pięść uderzyła jego mordę.
- Ale wiesz, czego się dowiedziałem?
Ręka Klausa złapała moją pięść w powietrzu, gdy zamachnąłem się kolejny raz.     
- Ona była w ciąży. – Znieruchomiałem – Miałbyś bliźnięta. 
Moja wściekłość nie miała granic. Wyrwałem się Klausowi i z potrzaskanego krzesła chwyciłem jedną z nóg i wbiłem w ciało wampira pode mną.  Pierwotny jednym szybkim ruchem o milimetry zmienił tor lotu prowizorycznego kołka.
Szczerze żałowałem, że Stefan nie zginął. Jak z karabinu maszynowego rzucałem w Salvatore kołkami przy okazji niszcząc wszystkie drewniane meble po drodze. Sam rujnowałem swój dom. Który miał być domem Eleny i naszych dzieci.
Nagle poczułem pieczący ślad na policzku. Klaus mnie spoliczkował! Przestałem rzucać.
- Jeszcze jest nadzieja Damonie. 
- Jeśli ona zginie, to pójdę razem z nią. – Spojrzałem na Klausa. – Dam się zabić Stefanowi.
Podszedłem do leżącej Eleny i wziąłem na ręce.
- Zawsze i na zawsze – wyszeptał Pierwotny.
Ucałowałem dziewczynę, a po moich policzkach spłynęła jedna łza. Samotna, zagubiona łza.
Ruszyłem do wyjścia, chcąc w samotności opłakiwać stratę Eleny.
 Klaus kolejny raz tego dnia chwycił moje ramie.
- Pamiętaj, że jest nadzieja.
- Nadzieja to suka.
Wyszedłem z domu i ruszyłem w stronę ciemnego lasu.
- Damon – krzyknął Pierwotny.
Nie zwróciłem na niego uwagi.
Teraz liczyła się tylko Elena.  


Rozdział taki średni moim zdaniem mi wyszedł :/ Wybrali papieża... nie jestem jakoś specjalnie zachwycona. 
Wiem że moje opowiadania się.. z kiepściły ... sorry za to ale przerwy robią swoje,a nie mam czasu dodawać rozdziały tak często jak inni. No nic.. Jak czytacie to komentujcie i dajcie mi nadzieję na lepszą wenę.
 Całusy :*
MordSith