czwartek, 22 marca 2012

Rozdział II cz.1

Caroline:
Miałam bardzo dziwny sen. Śniłam o Klausie, co napawało mnie przerażeniem. Uratował mnie przed jakimś kretynem, który chciał mnie zakołkować.
Jednak gdy się obudziłam uświadomiłam sobie, że to mógł nie być sen, lecz rzeczywistość. Znajdowałam się w przestronnym salonie, a koło mnie znajdował się mężczyzna moich  marzeń. Chętnie cofnęłabym te myśli, bo był przy mnie Klaus.
Uśmiechnął się i wydawało się, że szczerze.
-Jak się czujesz skarbie?- spytał z czułością w głosie.
-Do...dobrze. Chyba- odpowiedziałam niepewnie- Co ja tu robię?
-Jakiś człowiek rzucił się na ciebie z kołkiem, więc oderwałem mu głowę. Chyba cito nie przeszkadza?
Ach,ten brytyjski akcent mnie rozwalał.
-Nie oczywiście. Właściwie to ci dziękuję.
-Nie ma za co :)
Zastanawiałam się co pomyślałby Tyler, gdyby tu był. Kogo miałam wybrać? Hybrydę która specjalnie dla mnie chce się uwolnić od Klausa, czy hybrydę, która tylko przy mnie była inna, niemordercza. Hmm... ciężki wybór. A może najpierw niech Klaus się namęczy. Nie będę łatwa , niech na mnie zasłuży. Tyler się napracował i dalej to robi.
-Słuchaj, Klaus.zabrałbyś mnie do domu? Mama na pewno się martwi.
-Naturalnie ale najpierw...
Podszedł do szafy i wyjął bardzo ładny płaszcz. O dziwonie był on męski. Pewnie Rebeka go tu zostawiła- stwierdziłam.
-Proszę-podał mi go uprzejmie- na zewnątrz jest zimno.
-Dziękuję, to bardzo miłe z twojej strony.
Nie byłam pewna co mam zrobić, więc tylko usiadłam i bardziej otuliłam się kocem. Klaus przyglądał mi się z zadowoleniem. Było tam naprawdę przytulnie. Nicolaus miał naprawdę dobry gust i każdy o tym wiedział.
Podszedł do stolika w whiskey i nalał w dwie szklanki, po czym jedną dał mi, a drugą sobie zostawił.Usiadł obok mnie wygodnie, rozłożył się i zaczął sączyć płyn. Ja od razu przechyliłam szklankę do dna. Spojrzał na mnie rozbawiony. Zapanowała niezręczna cisza. Poprosiłam o dolewkę, gdy tylko opróżniłam wstałam i podeszłam do kominka. Na półce obok zauważyłam szkicownik. Sięgnęłam po niego lewą ręką. Wahałam się przez chwilę przed otwarciem go. Wzięłam głęboki oddech , ponieważ na pierwszej stronie był mój portret i wydawało mi się że naszkicował go niedawno bo był to mój śpiący portret okryty kocem. Na kolejnych stronach kolejne szkice. Była tam kopia rysunku który od niego dostałam. On był w tym naprawdę dobry , w ogóle dużo wiedział o sztuce.
-Piękne- stwierdziłam-to naprawdę jest świetne.
Nagle znalazł się obok mnie.
-Obiecuję ci, jeśli jeszcze ruszysz moje rzeczy osobiste wyrwę ci płuco.
Przestraszyłam się nie na żarty.Widać było że nie jest zadowolony z mojego znaleziska. Na jego twarzy pojawił się morderczy wyraz.
- Wybacz, nie chciałam.
-Może lepiej cię odwiozę.
Już szedł w stronę drzwi, a ja jak kołek stałam w miejscu. Gdy w końcu się ruszyłam chwiejnym krokiem, widziałam na jego twarzy rozczarowanie i złość na samego siebie.
Jak dżentelmen otworzył mi drzwi przy okazji pożerając mnie wzrokiem. Wsiadłam i czekałam , aż obejdzie swojego czarnego Cadillaca.



Klaus:
Byłem...smutny. Wszystko było w porządku dopóki nie znalazła tych szkiców. Poczułem się okradziony. Dla niej  zrobiłbym wszystko , ale nie chcę żeby dowiedziała się czegoś o mnie nie ode mnie.
Właśnie odwoziłem Caroline do niej. W aucie panowała niezręczna cisza, więc włączyłem radio i nastawiłem na jakąś starą stację nadającą  fajne kawałki z lat 80-tych.Caroline się uśmiechnęła. Trzeba sobie zanotować: Caroline lubi stare piosenki.
-Przepraszam cię- wyznała, wyrywając mnie z zamyślenia - Szczerze.
-Wiesz, była w moim życiu kobieta w latach 50-tych. Zakochałem się w niej. Zrobiłem wszystko jak nalezy, byłem w stanie dać jej wszystko, a ona się okazało, miała męża, więc go zabiłem. Było to morderstwo doskonałe, nikt nawet nie pomyślał o mnie jako o zabójcy. Pocieszałem tylko tę kobietę, chciałem, aby sama się we mnie zakochała. Nie chciałem jej do tego zmuszać. Ona jednak była wierna temu jednemu, po którym tyle rozpaczała. Opowiedziałem jej nawet swa historię. Co dziwniejsze, to ona o to poprosiła, do dzisiaj nie wiem jak się dowiedziała. Była przerażona moimi dokonaniami. Nie chciała mnie znać. Sam byłem zrozpaczony przez 2 dekady, gdy nagle znikąd pojawił się Stefan. Przywrócił on moje mordercze zmysły.
-Do czego zmierzasz? - byłam zdziwiona że opowiada mi coś o sobie.
-Chciałem przez to powiedzieć, że chyba znów czuje, to co kiedyś. Zataczam błędne koło.
-Nie możesz tak myśleć.
-A jednak najdroższa.
Byliśmy w centrum Mystic Falls. Dom Caroline mieścił się na jego obrzeżach.
Chyba źle zrobiłem opowiadając jej to Po prostu chciałem by poznała choć część mnie. Nie chcę był dla niej tajemnica, mordercą i okrutnym wampirem. Pierwotnym.
-Życie przez 1000 lat dużo cię nauczyło, prawda?
- O tak. Cała moja rodzina jest przykładem naszej bezmyślności. Jak powiedział Elijah to nie matka stworzyła potwory, tylko my sami. Zawsze i na zawsze.



Caroline:
- Czy wiesz czemu Katherine nakarmiła mnie krwią a później zabiła bym przeszła przemianę?- pokręcił głową- chciała bym przekazała wiadomość Salvatorom.
- Katarina. Muszę ją unieszkodliwić. Sprawia zbyt dużo kłopotów.
- Nie chcę żebyś ją zabijał. Ja tylko chciałam żebyś ty poznał trochę mojej historii.
Nic mi na to nie odpowiedział. Skręciliśmy w moją ulicę. Cieszyłam się że wreszcie będę mogła położyć się w swoim łóżku, ale nie chciałam opuszczać Klausa. Po tym co mi wyznał zaczęłam go widzieć w lepszym świetle. Następnego dnia miałam iść do szkoły co jeszcze bardziej pogorszyło mi humor.
-Dzięki za podwiezienie.
Już chciałam wyjść gdy on powiedział:
-Caroline, przepraszam za całą ta sytuację z tymi szkicami. Mam nadzieję ze nie trzymasz długo urazy.
- To ja chciałabym cię przeprosić , ale i przy okazji podziękować za uratowanie mnie i zaopiekowanie. Jestem ci naprawdę wdzięczna. A co do tych szkiców, to chciałam tylko powiedzieć, ze mnie to nie uraziło, wręcz przeciwnie. Z twoją wiedzą o sztuce mógłbyś gdzieś wykładać, wiesz?
Zrobił zdziwioną minę na co pocałowałam go w policzek na pożegnanie i wyszłam.Skierowałam się do drzwi, ale z trudem powstrzymałam się od obejrzenia się za siebie. Wsadziłam klucz do zamka i otworzyłam drzwi. Gdy je zamykałam posłał mi pełne smutku i tęsknoty spojrzenie i odjechał.
Mamy na szczęście nie było, dzięki czemu nie musiałam się tłumaczyć z zaistniałej sytuacji. poszłam do swojego pokoju, chwyciłam jakąś rozciągniętą koszulkę i szorty służące mi za pidżamę. Podczas prysznicu dałam moim myślom podryfować. Musiałam to sobie wszystko ułożyć. Tyle że to nie było takie proste jakie się zdawało.
Gorąca woda mnie zrelaksowała. Zakręciłam wodę , wytarłam się do sucha, przebrałam i poszłam do łóżka. Zbyt dużo się działo, musiałam z kimś o tym porozmawiać. przez natłok myśli szybko zasnęłam. Śniłam nie wiedzieć czemu o Damonie.




Pierwsza część drugiego rozdziału. Jest dłuższy ale nudniejszy. Już mam część drugiej części więc kolejna notka powinna być za parę dni.
MordSith


Zapraszam do komentowania :)

5 komentarzy:

  1. Świetne ; ) Czekam na następne . I mam nadzieje że dłuższe będzie ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. : ) Masz talent do pisania opowiadań i to o Klausie i Caroline. Tak jak osoba wyżej czekam na następne opowiadanie ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawe i interesujące. Ja także czekam na dalszą część. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj weszłam na Twój blog 3 razy z nadzieją, że znajdę na nim dalszą część 2 rozdziału :D
    Pisz dalej!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyrwę Ci płuco! Dooobree :D

    OdpowiedzUsuń