Caroline:
Obudziłam się niewyspana. Dziwne, śniłam o Damonie, a przynajmniej istocie do niego podobnej. Dobra, mniejsza z tym. Muszę się ogarnąć. Dziś zaczyna się drugi semestr, a przy tym nowe zajęcia... Chyba wybiorę sztukę. Nie jestem w tym dobra, więc muszę się podszkolić.No i będę miała więcej tematów wspólnych z Klausem.
Ubrałam się w letnią czarną sukienkę, a włosy jedynie lekko zebrałam do tyłu i podpięłam czerwoną wstążką. Zjadłam lekkie śniadanie w postaci szklanki krwi i tostów z serem. Przy drzwiach założyłam buty, złapałam klucze, torbę i wyszłam.
Dzień w szkole zaczął się normalnie. Dostałam nowy plan lekcji. Pierwszą miałam chemię, później wprowadzenie do ekonomii, francuski, fizykę dla zaawansowanych, angielski i wprowadzenie do historii sztuki. Plan nie taki zły, ale mógł być lepszy. Pierwsze trzy lekcje były całkiem ciekawe. Horror zaczął się fizyce- nie znosiłam tego przedmiotu. Na dodatek nauczycielka wyglądała jakby cały czas spała. Wykłady były tak nudne, że zasypiałam już na początku zajęć.Angielski przetrwałam bez większych szkód psychicznych.Na lunch zjadłam grubego jelenia, nie był taki zły, lecz przez mój obfity posiłek spóźniłam się na zajęcia ze sztuki. Pobiegłam do szafki po podręcznik i jak na złość zacięła się.
- Cholera - zaklęła.
- Pomóc ci w czymś?- usłyszałam za sobą ochrypły głos z brytyjskim akcentem. Klaus.
- Nie, dziękuję.- I w tej chwili otworzyłam ją mocnym szarpnięciem.
-No cóż, szkoda.
I pomaszerował dalej.
Co on w ogóle tu robi? - zaczęłam swój monolog - To nie w jego stylu.
Nie zaprzątając sobie więcej głowy ruszyłam do sali nr.69. Delikatnie zapukałam do drzwi i cicho weszłam.Zamknęłam drzwi.
- Przepraszam bardzo za spóźnienie - powiedziałam i spojrzałam n nauczyciela. Zamurowało mnie. No tego się nie spodziewałam. Czy moim nauczycielem nie mógł być ktoś inny?
- To bardzo zły początek, panno Forbes - powiedziała Klaus- niech pani usiądzie w którejś z wolnych ławek.
- Oczywiście, proszę pana.
Zauważyłam, że w sali jest najwyżej 5 osób. Usiadłam jak najdalej od mojego psora. Teraz już wiedziałam co tu robi. Co mnie podkusiło, żeby zaproponować mu by wykładał historię sztuki? Co mnie podkusiło by w ogóle zapisać się na te zajęcia?
Wspomniałam, że przyszło 5 osób: Chace Sober, Mila Kursti, Paul Rather, Richard Thru, Kahlan Smile.
Wszyscy byli spoko oprócz Milii.Była ona wredną suką, która tylko czekała , aż się potknę.Teraz siedziała naprzeciwko biurka Klausa i uśmiechała się szyderczo. Nienawidziłam jej.W środku cała się gotowałam ze złości.
- Witajcie moi drodzy- zaczął Klaus - od dzisiejszego dnia przez 6 miesięcy będę was uczył historii sztuki. Może najpierw się przedstawię. Mam na imię Nicolaus, ale mówcie mi Klaus, proszę. Teraz wy się przedstawcie. Zacznijmy od ciebie - wskazał na Milę - śmiało.
Suka posłusznie wstała i przedstawiła się. I tak każdy po kolei, aż doszło do mnie. Postawiłam się do pionu, uniosłam dumnie głowę.Moja sukienka idealnie pasowała do tej sytuacji.Wypadłam wspaniale patrząc cały czas w oczy Klausa.Widać było że był zadowolony mym wystąpieniem, Mila z kolej patrzyła na mnie z nienawiścią. Najwyraźniej mój nauczyciel jej się spodobał. Chwila..., czy ja właśnie pomyślałam "mój"?Nie mogę tak o nim myśleć. To złe. On jest zły. Mniejsza z tym.
-Klausie-odwrócił się do niej - co dziś będziemy omawiać?
- Dziś moja droga omówimy renesans.
Więc przez całą lekcję przegadaliśmy na temat epoki zwanej renesansem. Gdy zadzwonił dzwonek odetchnęłam z ulgą. Moje wyjście starałam się przedłużyć, bo chciałam z nim pogadać, ale chyba nie tylko ja. Mila. Ta rudowłosa zdzira podeszła do Klausa i zaczęła z nim rozmawiać. Ona wyraźnie próbował się jej pozbyć, ale nie dało się jej zbył. Te jego maniery. Westchnęłam. Postanowiłam przyjść mu z odsieczą. Pewna siebie podeszłam do biurka psora.
- Panie profesorze?
- Tak, Caroline?- odpowiedział mi od razu z ulgą i wdzięcznością w oczach.
- Chciałam pana o coś zapytać, ale raczej w cztery oczy. - tu wymownie spojrzałam na Milę.
- Oczywiście. Milo dokończymy tą fascynującą rozmowę jutro. Żegnaj- pożegnał ją machnięciem ręki.
Mila za to spojrzała na mnie z pogardą i wyszła. Klaus odczekał chwilę i powiedział:
- Nie wiedziałem że młode damy są tak gadatliwe i nieustępliwe w tych czasach.
- Żyjesz już tak długo. Podróżowałeś, zwiedzałeś. Uwodziłeś!!!!! Jak mogłeś nie wiedzieć?
- Może dlatego, bo ty taka nie jesteś.
i znów tego dnia mnie zamurowało. Jak bym mogła to pewnie zaczęłabym się ślinić. Nie wiedziałam co powiedzieć więc w ogóle się nie odezwałam. Wolałam nie palnąć czegoś, a potem jakoś niezgrabnie z tego się wykręcać.
- Hmm.. Więc teraz będziesz tu uczyć. Już wiem przynajmniej co tu robisz. Co cię tu sprowadziło?- spytałam, choć po jego ostatniej wypowiedzi wiedziałam co odpowie.
- Ty - i uśmiechnął się przy tym słodko.
- Czy ty nie umiesz odpuścić?- wybuchnęłam nagle.
- Daj spokój ukochana.
- Przestań mnie tak nazywać!
- Och,Caroline. Daj mi szansę. Jesteśmy z tego samego gatunku. Mogę dać ci wszystko.
- Do cholery z twoimi pieniędzmi.
Tak się wydarłam ,że Mila, która stała po drugiej stronie korytarza za klasą przybiegła sprawdzić co się stało.
- Spokojnie. Miałam zamiar wystąpić w najbliższym przedstawieniu, a do tego jest niezbędna zgoda nauczyciela sztuki. Ale po namyśle, chyba zrezygnuję.
Mila gapiła się na mnie oniemiała. Zastanawiała się pewnie jak można wydrzeć się na jej zdaniem tak wspaniałego Klausa. Zabrałam więc torbę z biurka i już otwierałam drzwi, gdy nagle sama nie wiem czemu powiedziałam prze ramię:
- Jeżeli ty i te twoje teksty już się uspokoją to wiesz gdzie mnie szukać.
Suka która była jedynym świadkiem tej sceny dygotała ze złości jak i nienawiści.
- Uwierz panno Forbes że dalej będę próbował.
I wyszłam, a Mila (czytaj:suka) za mną.
-Przecież to Klaus. Romantyczny i wspaniały, a przy tym przystojny z brytyjskim akcentem. Jak ty... Co to... po co ty z nim w ogóle gadałaś?- zabrakło jej słów.
-Wiesz jak wygląda potwór? On jest doskonałym przykładem.
Biegłam korytarzem w stronę wyjścia. Nie mogłam zostać tam dłużej. Już dawno zgubiłam sukę. Słyszałam jak ciężko duszy niczym pies. Pobiegłam do lasu. Tam oparłam się o drzewo i zaczęłam płakać.
Klaus:
Co ja narobiłem!! Po co to w ogóle powiedziałem?! Przecież wiedziałem jak zareaguje. I do tego ta Mila. To naprawdę wkurwiająca panna, choć muszę przyznać całkiem atrakcyjna, ale nie tak jak Caroline. Muszę to naprawić. Nie mogę tego tak zostawić.- w mojej głowie toczyłem z samym sobą monolog.
Zabrałem wszystkie rzeczy i wyszedłem ze szkoły zmierzając do mojego czarnego Cadillaca.
-Wiem do kogo muszę się udać. Damon.
Miałem już obmyślony plan, gdy do niego dzwoniłem.
-Hallo?- odezwał się uwodzicielki głos.
- To ja, Klaus, więc bądź miły bo wyrwę ci wątrobę.
-Ok
- Spotkajmy się w Grillu, mam do ciebie sprawę. Tak koło północy.
-Spoko stary. Wezmę z sobą Stefcia. Ostatnio jest jakiś przygnębiony.
-Jak go weźmiesz ze sobą będzie nawet lepiej.
-To na razie potworze - pożegnał mnie Damon.
Rozłączyłem się. Do północy było jeszcze dużo czasu, więc pojechałem do domu. To co tam zastałem nie zaskoczyło mnie jakoś specjalnie.Siedziała na kanapie i popijała koniak z założoną nogą na nogę.
Caroline. Coś mi podpowiadało że tam będzie.
Caroline:
- Co tu robisz?
-Hmm..Tam w sali trochę mnie poniosło. Po prostu trochę mnie zaskoczyłeś.
-Nie przepraszaj ukochana.
-No to muszę cię przeprosić za to, że piję twój koniak. I to chyba ten jeden z najlepszych.
- Och, Caroline.Najlepsze trunki trzymam gdzie indziej.
Ruszył, a ja za nim. weszliśmy do ogromnego pomieszczenia i stwierdziłam że musi to być jego sypialnia.
- Alkohol trzymam w barku przy łóżku.
Usiadłam na wielkim łożu i zaczęłam się rozglądać.
-Trzymaj - powiedział wręczając mi szklankę z trunkiem.
-Dzięki.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy i czekaliśmy na rozwój wydarzeń popijając raz za razem koniak.
-Lubisz konie. Czemu? - zagadał.
- Kiedy chcą są nieszkodliwe, ale kiedy się je naprawdę porządnie wkurzy to mogą mocno kopnąć.- tu oboje się roześmialiśmy - To wspaniałe, szlachetne zwierzęta.Chciałabym się nauczyć na nich jeździć.
- Mogę cię nauczyć.
- Naprawdę?- myślałam ze oniemieje z zachwytu.
- Tak. W moich czasach musieliśmy umieć obchodzić się z nimi.
Wstał i podał mi rękę. Ja ją przyjęłam. Skierowaliśmy się w stronę drzwi.
Na tyłach domu stała stajnia. Nigdy dotąd jej nie widziałam, ale się ucieszyłam. Klaus podszedł do jednego z boksów i otworzył go. Weszliśmy do środka. Stała tam piękna czarna klacz. W życiu nie widziałam piękniejszej istoty.
-Jest twoja.- wskazał ręką na konia.- Prawda, ze piękna?
-Tak piękna, cudowna! - podeszłam do klaczy- Czekaj chwilę. Moja?
Skinął głową.
-Po balu często o tobie myślałem. Bardzo kochasz konie, więc pojechałem do stadniny, a gdy po raz pierwszy zobaczyłem Elizabeth... Przypomina mi ona ciebie.
-Nie wydaje mi się. Ale dziękuję , jest cudowna. Elizabeth, tak?- przytaknął- pasuje do niej.
-Taa. Też mi się podoba.
Głaskałam ją przez dłuższą chwilę, na co ona odpowiadała przyjacielskim rżeniem.
-Przyniosę siodło i lejce i możemy ruszać.
-Ok.
I poszedł.Wrócił po paru minutach wszystko co potrzebna. Najpierw osiodłał swojego ogiera - Hadesa, a później mojego. Pomógł mi się wdrapać na Elizabeth, co nie było łatwe bo była ogromna. Wsiadł na Hadesa. Wyprowadził go i zaczął udzielać mi instrukcji jak mam to zrobić. Gdy w końcu oba konie wyszły na zewnątrz, zaczęła się nauka, a że byłam po pary głębszych było to trudniejsze, ale przy tym zabawniejsze.Wspaniale było jeździć po polach w towarzystwie Klausa i przy tym czuć wiatr we włosach.To jednak nie jest jazda Kabrioletem - pomyślałam.
Wjechaliśmy do lasu. Konie z trudem się przedzierały przez gęstwiny pnączy i różnego rodzaju gałęzi, gdy nagle nagle stanęliśmy na otwartej przestrzeni. Był tam wspaniały widok na całe miasto. Słońce akurat zachodziło , co wzbogacało krajobraz. Zsiedliśmy z naszych towarzyszy i stanęliśmy ramie w ramie napawając oczy pięknem.Klaus odszedł na chwilę, ale po chwili wrócił trzymając w reku kosz piknikowy i koc złożony w kostkę pod pachą.
-Planowałeś to?
-Szczerze mówiąc, to już od jakiegoś czasu.
Rozłożył koc. Usiadłam na nim, a Klaus wyjął butelkę czerwonego wina.
-Znakomicie się zaczyna.- stwierdziłam pod nosem, na co uśmiechnął się delikatnie. Nalał wina do kieliszków i podał mi jeden.
- Wiesz co?Ty mnie rozpijasz.
- Cóż mogę stwierdzić. Taka moja wola - i rozłożył przy tym ręce.
- Chciałam cię o coś zapytać - nagle spoważniałam.
-Pytaj o co chcesz ukochana.
- Czy w tym koszu jest coś do jedzenia? Bo jestem piekielnie głodna.
Roześmiał się kręcąc przy tym głową. Podał mi bagietkę. Na kocu były rozłożone owoce, masło orzechowe itp.
Nagle coś sobie przypomniałam zatrzymując dłoń w połowie drogi do ust.
- Która godzina?
-19.40 - powiedział zerkając na zegarek.
- Musimy wracać. Zaraz zacznie się mój serial.
-Chyba żartujesz. Masz swój serial? Nie spodziewałem się że oglądasz seriale.
Wzruszyłam ramionami. Klaus spuścił głowę w geście rezygnacji.
-Dobra, wracamy - ustąpił jak na dżentelmena przystało.
Zebraliśmy wszystko i ukryliśmy w krzakach. Nicolaus wszedł na swojego konia i czekał na mnie.
- Co się stało?
- Nie dosięgam - powiedziałam ledwie dosłyszalnie.
- Słucham? - jego rozbawienie nie miało granic.
Cały czas się przy mnie śmiał. Nie wiem czy ze mnie, ale i tak to miła odmiana.
-Nie dosięgam - tym razem zeskoczył z Hadesa i podszedł do mnie
-Następnym razem właśnie nad tym będziemy pracować.
Klaus:
Byliśmy u mnie w domu, siedzieliśmy na łóżku i oglądaliśmy serial Caroline. Tylko w moim pokoju był telewizor , więc nie miała wyboru. Teraz wtulona we mnie oglądała z przejęciem losy Paula i Christiny. Objąłem ją moim silnym ramieniem i co mnie zaskoczyło, nie sprzeciwiała się wręcz przeciwnie. Za każdym razem gdy się czegoś przestraszyła odwracała głowę i łapała mnie za koszulę, za to ja głaskałem ją uspokajająco po włosach.
Po zakończeniu się dwóch odcinków serialu i jakiejś starej beznadziejnej komedii zauważyłem, że Caroline zasnęła. Był to naprawdę słodki widok. Mocniej ją przytuliłem i zasnąłem trzymając w ramionach me słońce.
***
No tak jak chcieliście jest o wiele dłużej. Nie ma tyle akcji, ale musiałam jakoś wprowadzić do tego co będzie się działo teraz. Jak myślicie spełniłam wasze oczekiwania?
Obudziłam się niewyspana. Dziwne, śniłam o Damonie, a przynajmniej istocie do niego podobnej. Dobra, mniejsza z tym. Muszę się ogarnąć. Dziś zaczyna się drugi semestr, a przy tym nowe zajęcia... Chyba wybiorę sztukę. Nie jestem w tym dobra, więc muszę się podszkolić.No i będę miała więcej tematów wspólnych z Klausem.
Ubrałam się w letnią czarną sukienkę, a włosy jedynie lekko zebrałam do tyłu i podpięłam czerwoną wstążką. Zjadłam lekkie śniadanie w postaci szklanki krwi i tostów z serem. Przy drzwiach założyłam buty, złapałam klucze, torbę i wyszłam.
Dzień w szkole zaczął się normalnie. Dostałam nowy plan lekcji. Pierwszą miałam chemię, później wprowadzenie do ekonomii, francuski, fizykę dla zaawansowanych, angielski i wprowadzenie do historii sztuki. Plan nie taki zły, ale mógł być lepszy. Pierwsze trzy lekcje były całkiem ciekawe. Horror zaczął się fizyce- nie znosiłam tego przedmiotu. Na dodatek nauczycielka wyglądała jakby cały czas spała. Wykłady były tak nudne, że zasypiałam już na początku zajęć.Angielski przetrwałam bez większych szkód psychicznych.Na lunch zjadłam grubego jelenia, nie był taki zły, lecz przez mój obfity posiłek spóźniłam się na zajęcia ze sztuki. Pobiegłam do szafki po podręcznik i jak na złość zacięła się.
- Cholera - zaklęła.
- Pomóc ci w czymś?- usłyszałam za sobą ochrypły głos z brytyjskim akcentem. Klaus.
- Nie, dziękuję.- I w tej chwili otworzyłam ją mocnym szarpnięciem.
-No cóż, szkoda.
I pomaszerował dalej.
Co on w ogóle tu robi? - zaczęłam swój monolog - To nie w jego stylu.
Nie zaprzątając sobie więcej głowy ruszyłam do sali nr.69. Delikatnie zapukałam do drzwi i cicho weszłam.Zamknęłam drzwi.
- Przepraszam bardzo za spóźnienie - powiedziałam i spojrzałam n nauczyciela. Zamurowało mnie. No tego się nie spodziewałam. Czy moim nauczycielem nie mógł być ktoś inny?
- To bardzo zły początek, panno Forbes - powiedziała Klaus- niech pani usiądzie w którejś z wolnych ławek.
- Oczywiście, proszę pana.
Zauważyłam, że w sali jest najwyżej 5 osób. Usiadłam jak najdalej od mojego psora. Teraz już wiedziałam co tu robi. Co mnie podkusiło, żeby zaproponować mu by wykładał historię sztuki? Co mnie podkusiło by w ogóle zapisać się na te zajęcia?
Wspomniałam, że przyszło 5 osób: Chace Sober, Mila Kursti, Paul Rather, Richard Thru, Kahlan Smile.
Wszyscy byli spoko oprócz Milii.Była ona wredną suką, która tylko czekała , aż się potknę.Teraz siedziała naprzeciwko biurka Klausa i uśmiechała się szyderczo. Nienawidziłam jej.W środku cała się gotowałam ze złości.
- Witajcie moi drodzy- zaczął Klaus - od dzisiejszego dnia przez 6 miesięcy będę was uczył historii sztuki. Może najpierw się przedstawię. Mam na imię Nicolaus, ale mówcie mi Klaus, proszę. Teraz wy się przedstawcie. Zacznijmy od ciebie - wskazał na Milę - śmiało.
Suka posłusznie wstała i przedstawiła się. I tak każdy po kolei, aż doszło do mnie. Postawiłam się do pionu, uniosłam dumnie głowę.Moja sukienka idealnie pasowała do tej sytuacji.Wypadłam wspaniale patrząc cały czas w oczy Klausa.Widać było że był zadowolony mym wystąpieniem, Mila z kolej patrzyła na mnie z nienawiścią. Najwyraźniej mój nauczyciel jej się spodobał. Chwila..., czy ja właśnie pomyślałam "mój"?Nie mogę tak o nim myśleć. To złe. On jest zły. Mniejsza z tym.
-Klausie-odwrócił się do niej - co dziś będziemy omawiać?
- Dziś moja droga omówimy renesans.
Więc przez całą lekcję przegadaliśmy na temat epoki zwanej renesansem. Gdy zadzwonił dzwonek odetchnęłam z ulgą. Moje wyjście starałam się przedłużyć, bo chciałam z nim pogadać, ale chyba nie tylko ja. Mila. Ta rudowłosa zdzira podeszła do Klausa i zaczęła z nim rozmawiać. Ona wyraźnie próbował się jej pozbyć, ale nie dało się jej zbył. Te jego maniery. Westchnęłam. Postanowiłam przyjść mu z odsieczą. Pewna siebie podeszłam do biurka psora.
- Panie profesorze?
- Tak, Caroline?- odpowiedział mi od razu z ulgą i wdzięcznością w oczach.
- Chciałam pana o coś zapytać, ale raczej w cztery oczy. - tu wymownie spojrzałam na Milę.
- Oczywiście. Milo dokończymy tą fascynującą rozmowę jutro. Żegnaj- pożegnał ją machnięciem ręki.
Mila za to spojrzała na mnie z pogardą i wyszła. Klaus odczekał chwilę i powiedział:
- Nie wiedziałem że młode damy są tak gadatliwe i nieustępliwe w tych czasach.
- Żyjesz już tak długo. Podróżowałeś, zwiedzałeś. Uwodziłeś!!!!! Jak mogłeś nie wiedzieć?
- Może dlatego, bo ty taka nie jesteś.
i znów tego dnia mnie zamurowało. Jak bym mogła to pewnie zaczęłabym się ślinić. Nie wiedziałam co powiedzieć więc w ogóle się nie odezwałam. Wolałam nie palnąć czegoś, a potem jakoś niezgrabnie z tego się wykręcać.
- Hmm.. Więc teraz będziesz tu uczyć. Już wiem przynajmniej co tu robisz. Co cię tu sprowadziło?- spytałam, choć po jego ostatniej wypowiedzi wiedziałam co odpowie.
- Ty - i uśmiechnął się przy tym słodko.
- Czy ty nie umiesz odpuścić?- wybuchnęłam nagle.
- Daj spokój ukochana.
- Przestań mnie tak nazywać!
- Och,Caroline. Daj mi szansę. Jesteśmy z tego samego gatunku. Mogę dać ci wszystko.
- Do cholery z twoimi pieniędzmi.
Tak się wydarłam ,że Mila, która stała po drugiej stronie korytarza za klasą przybiegła sprawdzić co się stało.
- Spokojnie. Miałam zamiar wystąpić w najbliższym przedstawieniu, a do tego jest niezbędna zgoda nauczyciela sztuki. Ale po namyśle, chyba zrezygnuję.
Mila gapiła się na mnie oniemiała. Zastanawiała się pewnie jak można wydrzeć się na jej zdaniem tak wspaniałego Klausa. Zabrałam więc torbę z biurka i już otwierałam drzwi, gdy nagle sama nie wiem czemu powiedziałam prze ramię:
- Jeżeli ty i te twoje teksty już się uspokoją to wiesz gdzie mnie szukać.
Suka która była jedynym świadkiem tej sceny dygotała ze złości jak i nienawiści.
- Uwierz panno Forbes że dalej będę próbował.
I wyszłam, a Mila (czytaj:suka) za mną.
-Przecież to Klaus. Romantyczny i wspaniały, a przy tym przystojny z brytyjskim akcentem. Jak ty... Co to... po co ty z nim w ogóle gadałaś?- zabrakło jej słów.
-Wiesz jak wygląda potwór? On jest doskonałym przykładem.
Biegłam korytarzem w stronę wyjścia. Nie mogłam zostać tam dłużej. Już dawno zgubiłam sukę. Słyszałam jak ciężko duszy niczym pies. Pobiegłam do lasu. Tam oparłam się o drzewo i zaczęłam płakać.
Klaus:
Co ja narobiłem!! Po co to w ogóle powiedziałem?! Przecież wiedziałem jak zareaguje. I do tego ta Mila. To naprawdę wkurwiająca panna, choć muszę przyznać całkiem atrakcyjna, ale nie tak jak Caroline. Muszę to naprawić. Nie mogę tego tak zostawić.- w mojej głowie toczyłem z samym sobą monolog.
Zabrałem wszystkie rzeczy i wyszedłem ze szkoły zmierzając do mojego czarnego Cadillaca.
-Wiem do kogo muszę się udać. Damon.
Miałem już obmyślony plan, gdy do niego dzwoniłem.
-Hallo?- odezwał się uwodzicielki głos.
- To ja, Klaus, więc bądź miły bo wyrwę ci wątrobę.
-Ok
- Spotkajmy się w Grillu, mam do ciebie sprawę. Tak koło północy.
-Spoko stary. Wezmę z sobą Stefcia. Ostatnio jest jakiś przygnębiony.
-Jak go weźmiesz ze sobą będzie nawet lepiej.
-To na razie potworze - pożegnał mnie Damon.
Rozłączyłem się. Do północy było jeszcze dużo czasu, więc pojechałem do domu. To co tam zastałem nie zaskoczyło mnie jakoś specjalnie.Siedziała na kanapie i popijała koniak z założoną nogą na nogę.
Caroline. Coś mi podpowiadało że tam będzie.
Caroline:
- Co tu robisz?
-Hmm..Tam w sali trochę mnie poniosło. Po prostu trochę mnie zaskoczyłeś.
-Nie przepraszaj ukochana.
-No to muszę cię przeprosić za to, że piję twój koniak. I to chyba ten jeden z najlepszych.
- Och, Caroline.Najlepsze trunki trzymam gdzie indziej.
Ruszył, a ja za nim. weszliśmy do ogromnego pomieszczenia i stwierdziłam że musi to być jego sypialnia.
- Alkohol trzymam w barku przy łóżku.
Usiadłam na wielkim łożu i zaczęłam się rozglądać.
-Trzymaj - powiedział wręczając mi szklankę z trunkiem.
-Dzięki.
Siedzieliśmy chwilę w ciszy i czekaliśmy na rozwój wydarzeń popijając raz za razem koniak.
-Lubisz konie. Czemu? - zagadał.
- Kiedy chcą są nieszkodliwe, ale kiedy się je naprawdę porządnie wkurzy to mogą mocno kopnąć.- tu oboje się roześmialiśmy - To wspaniałe, szlachetne zwierzęta.Chciałabym się nauczyć na nich jeździć.
- Mogę cię nauczyć.
- Naprawdę?- myślałam ze oniemieje z zachwytu.
- Tak. W moich czasach musieliśmy umieć obchodzić się z nimi.
Wstał i podał mi rękę. Ja ją przyjęłam. Skierowaliśmy się w stronę drzwi.
Na tyłach domu stała stajnia. Nigdy dotąd jej nie widziałam, ale się ucieszyłam. Klaus podszedł do jednego z boksów i otworzył go. Weszliśmy do środka. Stała tam piękna czarna klacz. W życiu nie widziałam piękniejszej istoty.
-Jest twoja.- wskazał ręką na konia.- Prawda, ze piękna?
-Tak piękna, cudowna! - podeszłam do klaczy- Czekaj chwilę. Moja?
Skinął głową.
-Po balu często o tobie myślałem. Bardzo kochasz konie, więc pojechałem do stadniny, a gdy po raz pierwszy zobaczyłem Elizabeth... Przypomina mi ona ciebie.
-Nie wydaje mi się. Ale dziękuję , jest cudowna. Elizabeth, tak?- przytaknął- pasuje do niej.
-Taa. Też mi się podoba.
Głaskałam ją przez dłuższą chwilę, na co ona odpowiadała przyjacielskim rżeniem.
-Przyniosę siodło i lejce i możemy ruszać.
-Ok.
I poszedł.Wrócił po paru minutach wszystko co potrzebna. Najpierw osiodłał swojego ogiera - Hadesa, a później mojego. Pomógł mi się wdrapać na Elizabeth, co nie było łatwe bo była ogromna. Wsiadł na Hadesa. Wyprowadził go i zaczął udzielać mi instrukcji jak mam to zrobić. Gdy w końcu oba konie wyszły na zewnątrz, zaczęła się nauka, a że byłam po pary głębszych było to trudniejsze, ale przy tym zabawniejsze.Wspaniale było jeździć po polach w towarzystwie Klausa i przy tym czuć wiatr we włosach.To jednak nie jest jazda Kabrioletem - pomyślałam.
Wjechaliśmy do lasu. Konie z trudem się przedzierały przez gęstwiny pnączy i różnego rodzaju gałęzi, gdy nagle nagle stanęliśmy na otwartej przestrzeni. Był tam wspaniały widok na całe miasto. Słońce akurat zachodziło , co wzbogacało krajobraz. Zsiedliśmy z naszych towarzyszy i stanęliśmy ramie w ramie napawając oczy pięknem.Klaus odszedł na chwilę, ale po chwili wrócił trzymając w reku kosz piknikowy i koc złożony w kostkę pod pachą.
-Planowałeś to?
-Szczerze mówiąc, to już od jakiegoś czasu.
Rozłożył koc. Usiadłam na nim, a Klaus wyjął butelkę czerwonego wina.
-Znakomicie się zaczyna.- stwierdziłam pod nosem, na co uśmiechnął się delikatnie. Nalał wina do kieliszków i podał mi jeden.
- Wiesz co?Ty mnie rozpijasz.
- Cóż mogę stwierdzić. Taka moja wola - i rozłożył przy tym ręce.
- Chciałam cię o coś zapytać - nagle spoważniałam.
-Pytaj o co chcesz ukochana.
- Czy w tym koszu jest coś do jedzenia? Bo jestem piekielnie głodna.
Roześmiał się kręcąc przy tym głową. Podał mi bagietkę. Na kocu były rozłożone owoce, masło orzechowe itp.
Nagle coś sobie przypomniałam zatrzymując dłoń w połowie drogi do ust.
- Która godzina?
-19.40 - powiedział zerkając na zegarek.
- Musimy wracać. Zaraz zacznie się mój serial.
-Chyba żartujesz. Masz swój serial? Nie spodziewałem się że oglądasz seriale.
Wzruszyłam ramionami. Klaus spuścił głowę w geście rezygnacji.
-Dobra, wracamy - ustąpił jak na dżentelmena przystało.
Zebraliśmy wszystko i ukryliśmy w krzakach. Nicolaus wszedł na swojego konia i czekał na mnie.
- Co się stało?
- Nie dosięgam - powiedziałam ledwie dosłyszalnie.
- Słucham? - jego rozbawienie nie miało granic.
Cały czas się przy mnie śmiał. Nie wiem czy ze mnie, ale i tak to miła odmiana.
-Nie dosięgam - tym razem zeskoczył z Hadesa i podszedł do mnie
-Następnym razem właśnie nad tym będziemy pracować.
Klaus:
Byliśmy u mnie w domu, siedzieliśmy na łóżku i oglądaliśmy serial Caroline. Tylko w moim pokoju był telewizor , więc nie miała wyboru. Teraz wtulona we mnie oglądała z przejęciem losy Paula i Christiny. Objąłem ją moim silnym ramieniem i co mnie zaskoczyło, nie sprzeciwiała się wręcz przeciwnie. Za każdym razem gdy się czegoś przestraszyła odwracała głowę i łapała mnie za koszulę, za to ja głaskałem ją uspokajająco po włosach.
Po zakończeniu się dwóch odcinków serialu i jakiejś starej beznadziejnej komedii zauważyłem, że Caroline zasnęła. Był to naprawdę słodki widok. Mocniej ją przytuliłem i zasnąłem trzymając w ramionach me słońce.
***
Obudziłem się ściągany z łóżka. Caroline ciągnęła mnie za nogę i łaskotała w stopę krzycząc:
-Wstawaj! Zaraz się spóźnimy.
- O co biega? - spytałem zaspany przyciskając poduszkę do twarzy.
- O szkołę. Ty się spóźnisz do pracy, a ja na zajęcia. Błagam cię!!!! Wstawaj już. Mam do oddania pracę.
-I co? Masz zamiar iść do szkoły w tym w czym byłaś wczoraj, czy w tym w czym jesteś teraz? Byłoby to bardzo niestosowne. Co by ludzie pomyśleli.
Stała ona w samej bieliźnie. Nie mam pojęcia kiedy się pozbyła ubrań, ale mi to odpowiadało.
- Miałam nadzieję że najpierw pojedziemy do mnie i tam się przebiorę. - nagle stała się nieśmiała.
- Och. Daj spokój Caroline. Myślę, że mam parę rzeczy w twoim rozmiarze.
Podniosłem się i poszedłem do garderoby. Było tam parę strojów moich ofiar, ale ona nie musiała tego wiedzieć. Co po chwili zauważyłem ja sam byłem bez koszuli. Co ta kocica wyrabia? Rozbiera mnie we śnie. Teraz będę bał się zasnąć - pomyślałem.
Chwyciłem ubrania dla Caroline i świeżą koszulę dla siebie.
Caroline:
Droga do szkoły było długa z domu Klausa.Siedzieliśmy w ciszy , ponieważ... właściwie to nie wiem czy chcę o tym mówić. No dobra. POCAŁOWAŁAM GO!!!!!!!!! Pewnie pomyślicie albo wykrzyczycie : Co?!
To w chwili gdy to się działo w moim umyśle krzyczałam do siebie : Co ty kretynko robisz? To Pierwotny!
Godzinę wcześniej:
- Znalazłem jakieś ciuchy. Mam nadzieję, że coś sobie wybierzesz.
Wszedł podnosząc ubrania by ich nie pobrudzić tachając po podłodze.
- Jasne, połóż na łóżku. - zrobił jak powiedziałam.
Zauważył że coś mnie martwi. Założył koszulę i podszedł do mnie. Dotknął mojego ramienia z czułością.
-Jakoś tak dziwnie się czuję. Chyba głodna jestem. Znowu.- stwierdziłam z niesmakiem.
Ugryzł swój nadgarstek i mi go podał.
- Proszę, nie krępuj się. Nasza krew jest o wiele bardziej odżywcza od ludzkiej.
- Jesteś pewien?Jestem naprawdę bardzo głodna - zaczęłam z nim flirtować.
Przybliżyłam się do niego i chwyciłam jego rękę przy łokciu.
- Uwierz mi kochana, wiem co robię.
Moja twarz pociemniała, a kły zaczęły wyrastać. Przez cały czas wpatrywałam się w jego oczy. Głód mną kierował, ale jak to sobie przemyślałam to chyba sama tego chciałam.
Wbiłam kły w jego nadgarstek. Była taka smaczna , słodka, a zarazem... sama nie wiem. KREW. To jej pragnęłam , chyba bardziej od samego Klausa. Nie wiem ile to trwało. Według mnie wieczność, ale według mojej"przekąski" 3 minuty. Słyszałam jak jęknął z bólu zmieszanego z pożądaniem. Wypiłam o wiele mniej niż zwykle, ale byłam pełna. Jeśli wypiłabym jeszcze kropelkę więcej, wybuchłabym.
Puściłam jego rękę i otarłam usta.
-Czy jeszcze doskwiera ci głód? - głos Klausa był słaby, lecz pewny siebie.
-Nie,za to pewnie teraz ty umierasz z głodu.
- A żebyś wiedziała.
I wtedy to się stało: Na początku pocałunek był delikatny i zmysłowy, potem przerodził się w coś gorętszego. Wczepiłam się w jego kręcone ciemne włosy, by zbliżyć go do siebie. Kolejny raz jęknął, tym razem z rozkoszy. To było niesamowite stworzyć takiego Klausa, widzieć go takiego... namiętnego. To była nowość dla nas obojga.
Pierwsza się opanowałam i odsunęłam go od siebie. Wpatrywaliśmy się w siebie zdyszeni.
- Chyba trochę się zapędziliśmy - stwierdził Klaus zmieszany.
- Chyba... Chyba powinniśmy o tym nie wspominać.
- Też tak myślę.
Ubraliśmy się jak najszybciej. Przez cały ten czas panowała cisza. Zamieniliśmy może dwa zdania. Przy wyjściu przepuścił mnie w drzwiach i uśmiechnął się. W samochodzie wypił torebkę krwi próbując mnie namówić na chociaż łyk, ale odmówiłam zapewniając że już się najadłam.
Jechaliśmy już jakieś 15 minut. Na pewno się spóźnimy. A co gorsze, ale tylko przez jakiś czas Klaus zatrzymał się na poboczu przecznicę od szkoły.
-Co się stało? Dlaczego się zatrzymaliśmy?
-Musimy porozmawiać.
- Ale zaraz się spóźnimy.
- O to się nie martw. Już do nich dzwoniłem ze dziś mnie nie będzie. A ty też jesteś usprawiedliwiona.
- No dobra.
-Ukochana, posłuchaj mnie - chciałam coś powiedzieć ale on przytknął mi palec do ust - teraz ja mówię. Przemyślałem sobie to wszystko i nie powinniśmy odrzucać w niepamięć ostatnie zdarzenia. Jeśli chcesz żeby to się skończyło po prostu powiedz. Ja jednak wiem że dzisiejszy incydent wiele znaczył nie tylko dla mnie, ale dla ciebie też.
Miałam dość tej gadaniny. Podniosłam się i obiełam jego twarz.
-Skończysz już gadać? Czy mam cię uciszyć?
- Chyba wolę to drugie - powiedział z łobuzerskim uśmiechem. Pocałowałam go,więc kolejny raz. Jego usta były tak miękkie, gorące i zmysłowe. Zaczęłam całować Klausa namiętniej, gwałtowniej, co on z mocą oddał. Nasze języki się spotkały.
Nagle poczułam , że coś walnęło mnie w tył głowy. Opadłam na ukochanego, który delikatnie położył mnie na tylnym siedzeniu i pognał za sprawcą. Ja za to osunęłam się w ciemność gdzie nie było już ciepła i namiętności które przed chwilą czułam.
No tak jak chcieliście jest o wiele dłużej. Nie ma tyle akcji, ale musiałam jakoś wprowadzić do tego co będzie się działo teraz. Jak myślicie spełniłam wasze oczekiwania?
Komentujcie proszę szczerze a ja postaram się poprawić to co złe
MordSith
Z rozdziału na rozdział, Twoje opowiadanie coraz bardziej mi się podoba. Będę bardzo często tu wchodzić , by zobaczyć czy nie ma następnego rozdziału! :D
OdpowiedzUsuńSuper!!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz : ) I Jest długie : ) Według mnie dobrze że rozwijasz ich wątek. :) a to na koniach : D Ah . wzruszyłam się xD Kiedy następny rozdział ? :>
OdpowiedzUsuńCzytałam już oczywiście. :) no i fantastic. :D
OdpowiedzUsuńPisz dalej, i wiesz co ja sądzę o ciągu dalszym :D
Dodałam nowy rozdział:
http://vamp-miss.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
Świetny blog !
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój :
niklaus-caroline-story.blogspot.com
Też uwielbiam Klaroline . < 3
świetnee ;3 Nic nie musisz poprawiać czekam na kolejny rozdział x3
OdpowiedzUsuńBardzo fajne : )
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog, o różnych rzeczach :
http://the-vampire--diaries.blogspot.com
Mi również podoba się Klaroline.
jakie świetne ;o i rzeczywiście długie ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam na blog, który piszę z Vamp-miss (http://vamp-miss.blogspot.com/) - http://to-nie-fabryka-snow.blogspot.com/